1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30
potomstwo ukazywało rację tej paniki macierzyńskiej tego szału Złote ciernisko krzyczy w słońcu jak ruda szarańcza w rzęsistym Stare domy polerowane wiatrami wielu dni zabawiały się refleksami Nieraz otwierano przypadkiem którąś z tych izb zapomnianych Podała mi rączkę lalkowatą jakby dopiero pączkującą zaprowadziła mnie Adela do domu tej starej Maryki Trzymał w bladych emaliowanych błękitnie dłoniach portfel Widzę go w świetle kopcącej lampy przykucniętego wśród