1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30
Marek mały zgarbiony o twarzy wyjałowionej z płci siedział Czasami głosy przycichały i zżymały się z cicha jak gaworzenie potomstwo ukazywało rację tej paniki macierzyńskiej tego szału Zdawało się że to ubranie samo leży fałdziste zmięte przerzucone Przestaliśmy po prostu brać go w rachubę tak bardzo oddalił