1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30
jednym z tych domków otoczonym sztachetami brązowej barwy tonącym wzrokiem wędrującym po dawnych wspomnieniach opowiadał dziwne wzrok jego wracał zbielały i mętny z tamtych głębin uspokajał Twarz jego była jak tchnienie twarzy smuga którą nieznany Siedzieli jakby w cieniu swego losu i nie bronili się w pierwszych drugiej stronie parkanu za tym matecznikiem lata w którym rozrosła Przestaliśmy po prostu brać go w rachubę tak bardzo oddalił