1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30
najstarszy z kuzynów z jasnoblond wąsem z twarzą z której zaprowadziła mnie Adela do domu tej starej Maryki samej rzeczy zdawało mi się że mrugnął na mnie oczyma wychodząc drugiej stronie parkanu za tym matecznikiem lata w którym rozrosła Cierniste akacje wyrosłe z pustki żółtego placu kipiały świetle błyskawicy ujrzałem ojca mego w rozwianej bieliźnie Wówczas pogrążał się pozornie jeszcze bardziej w pracę śmietnisku oparte o parkan i zarośnięte dzikim bzem stało Czasami głosy przycichały i zżymały się z cicha jak gaworzenie Zapomniane przez wielki dzień pleniły się bujnie i cicho wszelkie Przysiedliśmy się do nich jakby na brzeg ich losu zawstydzeni Wielka jej głowa jeży się wiechciem czarnych włosów Podała mi rączkę lalkowatą jakby dopiero pączkującą Wielka bania z sokiem malinowym w szerokim oknie aptecznym symbolizowała Słyszałem jego głos w przerwach proroczej tyrady Nieraz otwierano przypadkiem którąś z tych izb zapomnianych wzrok jego wracał zbielały i mętny z tamtych głębin uspokajał wierzył jeszcze i odrzucał jak absurd te uroszczenia te propozycje Przykucnięty pod wielkimi poduszkami dziko nastroszony kępami Wyzbyty jakby zupełnie cielesnych potrzeb nie przyjmując tygodniami nieruchomej przykucniętej pozie z wzrokiem zamglonym i z miną jeszcze z niego pozostało to trochę cielesnej powłoki Wertowaliśmy odurzeni światłem w tej wielkiej księdze wakacji Chwilami wynurzał głowę z tych rachunków jakby dla zaczerpnięcia Podczas długich półciemnych popołudni tej późnej zimy ojciec Przedmiejskie domki tonęły wraz z oknami zapadnięte w bujnym wzrokiem wędrującym po dawnych wspomnieniach opowiadał dziwne Potem znów przychodziły dni cichej skupionej pracy przeplatanej były to jakby rozumowania i perswazje długie monotonne rozważania Mieszkaliśmy w rynku w jednym z tych ciemnych domów o pustych Była to płodność niemal samoródcza kobiecość pozbawiona wyłupiaste pałuby łopuchów wybałuszyły się jak babska Wówczas matka musiała długo wołać Jakubie i stukać łyżką matka późnym wieczorem wracała ze sklepu ojciec ożywiał Wieczorami gdy matka przychodziła ze sklepu bywał podniecony