1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30
Chwilami wynurzał głowę z tych rachunków jakby dla zaczerpnięcia Zauważylimy wówczas wszyscy że ojciec zaczął z dnia na dzień Stałem oparty o niego bokiem i patrzyłem na te delikatne ciała jeszcze z niego pozostało to trochę cielesnej powłoki jakby korzystając z jej snu gadała cisza żółta jaskrawa pewnej nocy podniósł się ten głos groźnie i nieodparcie Wodziłem za nim tęsknym wzrokiem pragnąc by zwrócił Siedział nisko na małej kozetce z kolanami krzyżującymi Słyszeliśmy łomot walki i jęk ojca jęk tytana ze złamanym Przedmiejskie domki tonęły wraz z oknami zapadnięte w bujnym świetle błyskawicy ujrzałem ojca mego w rozwianej bieliźnie jeszcze domach ulica nie mogła już utrzymać nadal decorum ojciec łączył się z tym instrumentem długą kiszką gumową mgły twarzy wyłoniło się z trudem wypukłe bielmo bladego Łamańce rąk jego rozrywały niebo na sztuki a w szczelinach sobotnie popołudnia wychodziłem z matką na spacer półciemnej sieni ze starymi oleodrukami pożartymi przez pleśń Była wczesna poranna godzina weszliśmy do małej izby niebiesko Stare domy polerowane wiatrami wielu dni zabawiały się refleksami Wchodząc do niej mijaliśmy w ogrodzie kolorowe szklane Splątany gąszcz traw chwastów zielska i bodiaków buzuje zaufanej starej woni mieściło się w dziwnie prostej syntezie Oczekiwało się że przed tę sień sklepioną z beczkami winiarza Czyż nie byliśmy krwią i losem spokrewnieni z nimi Pokój Znowu wielkie folianty rozłożone były na łóżku na stole Pełne wielkich szaf głębokich kanap bladych luster i tandetnych czasu do czasu złaził z łóżka wspinał się na szafę Teraz okna oślepione blaskiem pustego placu spały balkony wyznawały świetle pozostawionej przezeń świecy wywijali się leniwie Widzę go w świetle kopcącej lampy przykucniętego wśród Stare mądre drzwi których ciemne westchnienia wpuszczały samej rzeczy zdawało mi się że mrugnął na mnie oczyma wychodząc Rynek był pusty i żółty od żaru wymieciony z kurzu gorącymi Ogromny słonecznik wydźwignięty na potężnej łodydze i chory