1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30 1 5 10 20 30
rodzaj klepsydry wodnej albo wielkiej fioli szklanej podzielonej Przywykliśmy do jego nieszkodliwej obecności do jego cichego Wiecznie zaaferowany chorobliwie ożywiony z wypiekami na suchych Wodziłem za nim tęsknym wzrokiem pragnąc by zwrócił naiwne przedmiejskie dzwonki i perkalikowe niewybredne kwiatuszki Pełne wielkich szaf głębokich kanap bladych luster i tandetnych Kwadraty bruku mijały powoli pod naszymi miękkimi i płaskimi Nieszczęśliwa z powodu swych rumieńców które bezwstydnie Wówczas pogrążał się pozornie jeszcze bardziej w pracę Podczas długich półciemnych popołudni tej późnej zimy ojciec Wziął mnie między kolana i tasując przed mymi oczyma wprawnymi nieraz bywało podczas obiadu gdy zasiadaliśmy wszyscy do stołu dolnych pokojach mieszkali subiekci i nieraz w nocy budziły Oczekiwało się że przed tę sień sklepioną z beczkami winiarza półciemnej sieni ze starymi oleodrukami pożartymi przez pleśń najstarszy z kuzynów z jasnoblond wąsem z twarzą z której Czasem próbował słabym ruchem robić jakie zastrzeżenia stawiać Przestaliśmy po prostu brać go w rachubę tak bardzo oddalił Przestalimy zwracać uwagę na te dziwactwa w które wzrok jego wracał zbielały i mętny z tamtych głębin uspokajał mgły twarzy wyłoniło się z trudem wypukłe bielmo bladego Przysiedliśmy się do nich jakby na brzeg ich losu zawstydzeni Węzeł po węźle odluźniał się od nas punkt po punkcie gubił Huczy rojowiskiem much popołudniowa drzemka ogrodu Była to płodność niemal samoródcza kobiecość pozbawiona